Wielu osobom gastronomia angielska kojarzy się z piciem herbaty o godzinie siedemnastej i mdłym puddingiem. Faktycznie, słynne angielskie “five o’clock”, wprowadzone przez królową Wiktorię, dalej jest promowane przez obecną królową Elżbietę II, ale przez samych Anglików raczej nie przestrzegane. A główną przyczyną postrzegania kuchni angielskiej jako niesmaczna, był okres wojen światowych, podczas którego racjonowano żywność, a jakość dostępnych produktów spożywczych pozostawiała wiele do życzenia. Obecnie kuchnia brytyjska przeżywa swój renesans, powstaje coraz więcej restauracji i pomniejszych knajpek serwujących prawdziwe dzieła sztuki. Z jednej strony są ekskluzywne lokale, o stolik w których trzeba ubiegać się nawet z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Z drugiej zaś tanie puby. W każdym pubie do piwa można zamówić placek pasterza czy inne pyszne potrawy, które same w sobie stanowią szczyt kunsztu kulinarnego. Nie wszystkie lokale serwują dania tej samej jakości, ale te z gorszą kuchnią szybko odchodzą w niepamięć i zostają zastąpione przez nowe. Sporą część londyńskiej kuchni stanowią typowo etniczne knajpy, serwujące potrawy wietnamskie, hinduskie, chińskie a nawet drogie restauracje japońskie. Są ciekawym zestawieniem do typowo robotniczych odpowiedników polskich barów mlecznych, tak zwanych greasy spoons.



